Kilka słów... z planu realizacji przedstawienia "O łaciatym słoniu" - maj 2009

- Dlaczego zdecydowała się pani/pan na udział w bajce "O łaciatym słoniu"?

Aneta Pawlak (Bombik)- Chciałam zrobić coś interesującego dla dzieci. Lubię, kiedy dzieci są zadowolone. Na początku było to dla mnie niewiarygodne, że ja mogę w czymś wystąpić, ale widać cuda się zdarzają...





Małgorzata Wiśnik (Żyrafa) - W tym roku podjęłam decyzję szybko. Zdobyłam doświadczenie w roku ubiegłym. W tym czasie świetnie się bawiłam wraz z innymi rodzicami. Czas jaki spędzamy na próbach jest dla mnie relaksem i oderwaniem się od zabieganego życia. Po drugie serce moje się cieszy jak widzi, że dzieciom podoba się przedstawienie i moje pociechy są dumne ze swoich rodziców.
Katarzyna Pełka-Wolsztajn (Mama Bombika) - Bo praca nad bajką dla dzieci to wspaniałe doświadczenie, ale i też mnóstwo radości.
Roman Krzeszewski (Mamut) - Ponieważ byłem w stanie wygospodarować czas, i oczywiście sprawia to przyjemność moim dzieciom i nie tylko.
Michał Ociepka (Hiena)- Uczestniczyłem już w poprzednim przedstawieniu i powiedziałem sobie, że i w tym roku również będę grał. Jest to w jakimś stopniu odskocznia od codzienności, jak również sprawdzenie się na scenie, grając przed tak wspaniałą publicznością jaką są dzieci.

- Co pomyślała pani/pan po przeczytaniu po raz pierwszy scenariusza?

AP - Zagrać Bombika, to było fascynujące, Bombik jest dobry, pomocny i godny zaufania, ale i trudne, bo był bardzo zdeterminowany swoją sytuacją. Starałam się być bardzo smutna, zmartwiona, wręcz cieszyłam się, gdy mogłam być już ożywiona i szczęśliwa, ale też było bardzo wesoło.
MW - Na pewno było to dla nas wszystkich wyzwanie, gdyż rolę zwierząt nie miałam okazji grać. Ale szybko wczułam się w nią. Uświadomiłam sobie, że przecież codziennie czytając dzieciom bajkę na dobranoc wcielam się w różne postacie i zwierzęta, naśladując głos lwa, myszki, kurczaczka, króla, księżniczki, rycerza i wielu, wielu innych.

KP-W - Po przeczytaniu scenariusza jak zwykle pomyślałam, że nasz reżyser starannie dobiera treści dla dzieci i mądrze uczy je jak ważne są w życiu te najcenniejsze cechy.





RK - Myślałem przede wszystkim o tym, jak wygospodarować czas, czy będę w stanie uczestniczyć i wywiązać się z deklaracji.
MO - Myśl, która pierwsza przeszła mi przez głowę była taka: "coś mi się wydaję, że będzie bardzo ciężko...". Na początku dosyć dziwnie się czułem w skórze hieny, jednak z próby na próbę było coraz śmielej, pewniej i śmieszniej.

- W jaki sposób dokonano podziału ról?

AP - Role wybieraliśmy wspólnie, bez narzucania komukolwiek, bardziej słuchaliśmy sugestii p.Agnieszki, która była duszą przedstawienia i naszym natchnieniem, jej uwagi były bardzo pomocne, ale też nic nie narzucała, pozwalała rozwinąć się naszej fantazji..., pomocne były także uwagi innych uczestników przedstawienia. Nie było także łatwo ze strojami, ale w końcu liczył się sam pomysł.

MW - W sumie wszyscy rodzice typowali innych. Większość się znała z ubiegłego roku i już z góry było wiadomo kto kogo zagra. Moja rola mi przypasowała, chyba w każdej czułabym się dobrze. Bardzo chętnie słuchałam sugestii reżysera odnośnie mojej gry (co dwie głowy to nie jedna). Największym problemem był fakt, że za cicho mówiłam rolę, musiałam nad tym dużo pracować. Polubiłam żyrafę, która bardzo przejęła się brakiem pałeczek do gry, a później była uradowana i wdzięczna Bombikowi za pomoc. W życiu jest tak samo. Przejmuję się niepowodzeniami i cieszę się nawet z drobnych uciech, które mnie i moją rodzinę spotykają. Przedstawienie było powtarzane nie tylko w przedszkolu ale także w domu kilkakrotnie. Moje córki w każdej wolnej chwili bawiły się w Bombika.

KP-W - Grałam mamę Bombika. Wspaniale się czułam w tej roli. Mama Bombika jest mądra, ciepła i troskliwa. Oczywiście bardzo ją lubię. Sugestie reżysera odnośnie gry były, ale też i były bardzo wskazane, zależało mi na tym jak dobrze oddać rolę, bez względu na to, czy postać pochodzi ze świata zwierząt czy ludzi. Chodzi o to,jak zyskać, albo też, nie stracić sympatii dzieci. Takie przedstawienie łączy, wiąże rodziców i przenosi się na dom, w tym pozytywnym znaczeniu.

RK - Wydaje mi się, że jest to akt dobrej woli i indywidualnych preferencji. Są deklaracje, akceptacje i ruszamy bez irytacji do prób... Ja grałem mamuta i w tej roli czułem się "ciepło", ze względu na kiepski stan zdrowia, trochę mi pot zalewał oczy... ale kwestie były proste i krótkie więc pomimo zaatakowanych dróg oddechowych dałem radę. Odnośnie gry zostawiono mi dowolność, reszta to była inwencja mojej Żony i Cioci (w stroju, chociaż ja byłem krojczym). Dzieci dodały kilka istotnych sugestii, uczestniczyły w próbach, więc widziały to z właściwej perspektywy i miały cenne uwagi. Mamuty darzę sympatią. Mogą na mnie mówić Mamut...
MO -Każdy wybierał postać, którą chciałby grać, lub w której dobrze by się czuł. To nie było łatwe, wręcz było ciężko, postacie zwierząt, jak np. przebiegła, dokuczliwa hiena, zmuszały nas do nienaturalnego zachowania się na scenie, trzeba było się przełamywać aby być innym niż się jest. Ta atmosfera prób przenosiła się do domu, jak wszystko co nas spotyka poza nim. Było więc i odpytywanie z tekstu i praca nad zachowaniem się na scenie i dopracowywanie szczegółów.

- Jakie wspomnienia zabrała pani/pan ze sobą z planu?

AP -Świadomość, że robimy to dla dzieci, które na nas liczą... dodawała nam skrzydeł. Bardzo przyjemnie było patrzeć na pociechy, jak z ogromnym zainteresowaniem i przejęciem oglądały przedstawienie. Uwielbiałam próby, trochę szkoda, że już po wszystkim... były żarty, śmiechy i muzyka. Udział w tym projekcie upewnił mnie, że to przedszkole jest dla dzieci i że je kocha, a ja kocham to przedszkole i ludzi którzy w nim pracują i dziękuję za wszystko.
MW - Sprawienie wielkiej radości moim i innym dzieciom, a nawet osobom dorosłym, dużo zabawy i śmiechu podczas prób, oderwanie się od codzienności. Wszyscy rodzice wkładali dużo serca i zaangażowania w przygotowanie dekoracji i strojów. Pani Agnieszka, przygotowała wszelkie szczególiki: muzykę, aranżację tańców, piosenki, dekoracje i co najtrudniejsze... często musiała "stawiać do pionu" rodziców, bo było zbyt wesoło. Biorąc udział w licznych projektach organizowanych przez przedszkole myślę o moich dzieciach. Ja w czasie swojego dzieciństwa nie miałam i nie mam jakichkolwiek więzi matczynych. Obiecałam sobie, że takich błędów nie będę popełniała w stosunku do moich dzieci, że będę mamą do której zawsze mogą się przytulić, zwierzyć, poradzić i że razem będziemy spędzać dużo, dużo czasu... Wspomnienia są wyjątkowe i niezapomniane...
KP-W - Wspólna, dobra zabawa, radość a jednocześnie świadomość, że robimy coś fajnego, że integrujemy się z przedszkolem, że sprawiamy radość dzieciom. To był już trzeci podobny projekt w którym wzięłam udział. Szkoda, że już opuszczamy nasze kochane Przedszkole. Ale będziemy wracać! Zachowamy też piękne wspomnienia.
RK -Uznanie w oczach mojej córki... gdy wręczała mi dziękczynny podarek na koniec każdego przedstawienia. To był kolejny projekt w którym uczestniczyłem. Mój udział w nim był zadośćuczynieniem za opiekę i przekazywane wartości moim dzieciom. Pokazanie, że tremę, wstyd są normalnym zjawiskiem, które w odpowiedniej atmosferze da się przezwyciężyć i nie będą paraliżujące. Warto jest żyć i trudzić się dla innych.

MO -To, że będę występował przed córką. Ludzie, z którymi współpracowałem stali się bliżsi. Podczas prób i samego występu panowała bardzo miła, przyjazna atmosfera, o którą tak ciężko wśród obcych sobie ludzi. To nie była praca, lecz przyjemność i odskocznia od dnia codziennego. A Bombik spisał się super!!! Wszystko co działo się na deskach teatru w przedszkolu było wspaniałe i wszystko będę wspominał bardzo miło. Udział w projektach przedszkola to nie tylko współpraca rodziców z przedszkolem, ale także powrót pamięcią do lat dziecięcych, do których miło się wraca. Uważam, że dzięki takim projektom rodzice zbliżają się do siebie, są bardziej otwarci, życzliwi, częściej rozmawiają ze sobą. Czasem jeden uśmiech poprawia humor na cały dzień.

Dziękuję za rozmowę, z franciszkańskim pozdrowieniem: Pokój i Dobro s.Luiza